Brytyjscy myśliwi płacą władzom Zimbabwe tysiące funtów, by móc
wziąć udział w masowym odstrzale słoni. Dzięki temu znajdują się wśród
myśliwych, którym zezwolono na tropienie i wybijanie całych stad,
łącznie z młodymi. Potem mogą sfotografować się z martwym trofeum.
Od jakiegoś czasu krążyły słuchy, że w Zimbabwe dokonuje się odstrzału
słoni, których populacja wynosi w tym kraju od 80 do 100 tys. Dopiero
teraz jednak pojawił się niepodważalny dowód na to, że cudzoziemcy
płacą za przywilej wzięcia udziału w tym procederze.
Odstrzały
słoni wywołują olbrzymie kontrowersje. Na ogół oznaczają wybicie
wszystkich zwierząt w stadzie liczącym przeciętnie około tuzina
osobników. Obrońcy środowiska potępiają je jako okrutne i niepotrzebne.
Zwolennicy z kolei argumentują, że zwierzęta niszczą ekosystem
odzierając całe rejony z jadalnej roślinności i monopolizując źródła
wody, a ich zabijanie jest jedyną efektywną metodą kontroli
liczebności. Odrzucają jako nieskuteczne alternatywne rozwiązania
proponowane przez ekologów, takie jak zwiększanie powierzchni
środowiska udostępnianego zwierzętom, ich relokacja, a nawet stosowanie
środków antykoncepcyjnych.
Peter Carr, zawodowy organizator polowań z Yorkshire, zabrał w zeszłym
roku klientów do parku narodowego Hwange, gdzie dokonali odstrzału
stada słoni, w tym młodych. Uważa się, że ten największy w Zimbabwe
park, liczący 5600 mil kwadratowych powierzchni, jest domem około 50
tysięcy słoni – czyli liczby dwukrotnie wyższej niż jest w stanie
efektywnie pomieścić.
W zorganizowanych przez Carra łowach brał udział Benjamin Chang,
brytyjski chirurg ortopeda, praktykujący przy Harley Street (ulica,
przy której od XIX wieku mieszczą się najbardziej prestiżowe gabinety
lekarskie w Londynie – przyp. Onet). Za udział zapłacił 5 600 funtów, z
których większa część została przekazana władzom parku.
Chang i Carr zastrzelili po trzy słonie. W przeciwieństwie do
kontrowersyjnych łowców trofeów, myśliwym biorącym udział w odstrzale
nie wolno zatrzymać żadnej części zabitego zwierzęcia. Mogą za to robić
zdjęcia...
|